Szkolenia w mediach – 2013

Szkolenia Unijne Pathomed

Pathomed Sp. z o. o. z Łomianek, znana firma oferująca wyposażenie obiektów funeralnych oraz sprzęt i akcesoria dla służb pogrzebowych, prowadzi od tego roku finansowane przez UE szkolenia z tanatopraksji, tanatokosmetyki i laborantów sekcyjnych.

Z Iwoną Świtkowską - prezesem spółki

rozmawia Jacek Kałuszko
Jakie kryteriami kieruje się UE przy ogłaszaniu naboru na szkolenia?
– Na to pytanie odpowiedź nie jest jednoznaczna. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że niestety nie mają charakteru otwartego, a oferta pojawia się w zależności od regionu Polski, są wytypowane dla danego rynku i ograniczenia są bardzo ścisłe np. dotyczą tylko mikro lub małych przedsiębiorstwa, ludzi z minimum wykształceniem zawodowym, czasem dodawane są punkty np. za przekroczenie 50 roku życia itd. Słowem warunki mogą być bardzo różne.
To dla nas stwarza też trudną sytuację, bo ciężko jest przewidzieć ile osób zgłosi się z danego regionu Polski, i czasem taką liczbę po prostu zakładamy. Może być też tak, że ściśle określoną listę musimy podać już w fazie wypełniania wniosku i jakie konkretne firmy wezmą w szkoleniu udział.
Szkolenia podnoszące kwalifikacje, które prowadzimy są finansowane z Programu Kapitał Ludzki w ramach Narodowej Strategii Spójności.
Konkretnie prowadzicie je w trzech specjalnościach. Jak to wygląda praktycznie?
– Szkolenia prowadzimy dla laborantów sekcyjnych oraz z tanatopraksji i tanatokosmetyki. W praktyce współpracujemy z firmą „Karawan- Prosmed” z Krakowa, ponieważ posiada bardzo dobre warunki dla tego typu zadań, jest możliwość zamówienia cateringu, jest sala konferencyjna, zatem możemy serwować teorię i praktykę w jednym miejscu.
W większości tych projektów refundacja unijna jest pełna. Oznacza to zwrot kosztów dojazdu, zakwaterowania i wyżywienia. W Krakowie, warunki naszym zdaniem są fantastyczne.
Ile trwa szkolenie?
– Kurs tanatopraksji trwa dwa pełne tygodnie, od poniedziałku do piątku, albo pięć weekendów, laboranta sekcyjnego też dwa tygodnie robocze, a tanatokosmetyki- trzy dni.
Jeśli kurs trwa dwa tygodnie, to uczestnik musiałby pewnie sporo za niego zapłacić z własnej kieszeni…
-Z pewnością. Tanatopraksja, którą robimy jest jakby takim rodzajem wstępu do…, a przecież na Zachodzie prowadzą ją college i ludzie uczą się pół roku, i płacą kilkanaście tysięcy euro. Mówimy tylko o szkoleniu, a nie mówimy jeszcze o całej reszcie, jak noclegi, wyżywienie itd.
Wróćmy na nasze podwórko. Jeśli policzymy koszty hotelu ( a warunki są komfortowe), plus koszty szkolenia, to uważam, że absolutnie warto z tego skorzystać.
Zwłaszcza, że też mamy przy okazji cały kurs BHP, co wpisuje się w przygotowywane rozporządzenia w sprawie BHP, gdzie poruszane są kwestie zakłuć, zranień itd.
Kurs w Krakowie to dodatkowo nauka działania na przykładzie dużej, dobrej firmy pogrzebowej i sądzę, że to też ma duże znaczenie dla kursantów z mniejszych ośrodków. Dlatego zależało nam, aby szkolenia robić w najlepszym miejscu, chociaż teoretycznie można było jeździć po kraju szkolić za każdym razem gdzie indziej.
Tu też chodzi o to, by kursanci wynieśli dobre nawyki, nauczyli się, jak można pracować, że musi być czysto, że muszą być zachowane i oddzielone pewne ciągi pracy i te przykłady mogą przenieść później na swój grunt.
Tym bardziej, że to jest szkolenie w praktyce, a nie teoretyczne. Jak grupa, przebywa tydzień, czy dwa w prosektorium widzi też, jak działa wszystko, cały mechanizm.
Kursy trwają od kwietnia br. Ile było szkoleń i uczestników?
– Mamy teraz trzy programy na województwa opolskie, podkarpackie i lubelskie. Z każdego regionu jest ok. 50 osób. W sumie wykształcimy 150 osób do końca roku.
I na razie tylko z tych województw? Skąd w ogóle dowiadujecie się o takich programach?
– Na razie z wymienionych województw. Akurat one były wymienione.
W tej sprawie współpracujemy z Regionalnym Centrum Integracji Europejskiej. Oni te wnioski „wyłapują”,organizują, my przygotowujemy stronę merytoryczną.
Pracownicy RCIE byli u nas na Targach w Kielcach i sądzę, że to jest w ogóle ciekawy temat finansowania inwestycji w całej branży pogrzebowej. Zapewne tych środków nie ma tyle, co było w poprzednie lata, ale da się pewnie pewne rzeczy wykorzystać.
W jaki sposób RCIE dowiaduje się o różnych projektach?
– Sami szukają programów, które można dostosować do danej branży.
Mogą też wynaleźć inne pożytki dla branży pogrzebowej?
– Oczywiście. Teraz były szkolenia, innym razem jak sfinansować zakup pieca kremacyjnego, chłodni itp. Często też „chodzą” programy ekologiczne i pewne rzeczy można pod nie umiejętnie podciągnąć.
Czy taka forma jak szkolenia miała już miejsce w poprzednich latach?
– Nie. To się pojawiło w tym roku i nauczyliśmy się z tego korzystać. Dużym problemem jest umiejętność zrozumienia tekstów dokumentacji unijnej. Dla osób, które nie są do tego przygotowane, ogłoszenia programów stanowią naprawdę problem i kłopot.
Bo trzeba przetłumaczyć „z polskiego na nasze”? Język szczelny, prawniczy itd.
– Tak właśnie jest. Dlatego trzeba się opierać na kimś, kto ma doświadczenie. Są ludzie przeszkoleni w zrozumieniu takich tekstów i czytając programy i wnioski zastanawiają się, co można „podciągną” pod daną branżę.
150 osób będzie przeszkolonych do końca roku. Czy to liczba ostateczna, czy będą jeszcze jakieś szkolenia?
– Być może będą rozpisane na jakieś inne województwa, tego nie wiemy. A jeśli już, to rozpoczną w końcu roku.
Z jakim wyprzedzeniem dowiadujecie się o kursach? Przecież musicie być przygotowani w jakiś sposób?
– Nigdy nic nie wiadomo, trzeba być gotowym.
Kto konkretnie prowadzi zajęcia?
– Pan mgr Ireneusz Migdał, dołączyła do nas pani Morgane Mazurek z Francji – balsamistka z wieloletnim doświadczeniem pracująca w ramach naszej grupy w Post Mortem Assistance , wykonująca po kilka zabiegów dziennie , doświadczony balsamista pan Piotr Bartczak – również nasz uczeń , jest pan dr Bogdan Kosowski z Krakowa- patomorfolog z wieloletnim doświadczeniem. Natomiast, jeśli chodzi o kurs laboranta sekcyjnego, to nadal współpracujemy z AM im. Piastów Śląskich we Wrocławiu.
Czy te 150 osób to jest dużo, czy mało dla branży? Czy rzeczywiście potrzeba tylu osób przeszkolonych w tej dziedzinie w trzech województwach?
– To pojęcie bardzo względne. Wiele zależy od województwa, regionu, stopnia zainteresowania. Są bardzo różne reakcje, czasami ludzie budzą się po czasie, nie ma już miejsc i nagle się okazuje, że by chcieli, a wcześniej bardzo trudno jest ich namówić na szkolenie. To wymaga czasu i ludzie muszą to sobie jakoś przemyśleć.
Ale konkretnie: Jeśli weźmiemy np. woj. lubelskie, gdzie działa ponad 100 zakładów pogrzebowych, to często mamy tak, że z jednej firmy jest wysłanych 5 osób. To z 50 osób z danego województwa może iść 10 na tantopraksję, 10 na laboranta, to na tanatokosmetykę zostaje 30 osób. Jak to się rozdzieli, to naprawdę nie jest tak dużo.
Słowem, nie grozi nam nadmiar ludzi, którzy będą się na tym znali…
– Oczywiście. Poza tym w firmach pogrzebowych jest rotacja.
Dalej: w pierwszym rzędzie chce się wyszkolić właściciel, aby samemu wiedzieć, czego wymagać od pracownika. Żeby kontrolować trzeba mieć samemu pojęcie.
Skąd przyjechali kursanci? Z większych, czy mniejszych firm i miejscowości?
– Tylko mikro i małych przedsiębiorstw, bo z większych firm np. komunalnych nie mogą brać w tym udziału. Nie może być kapitału miejskiego, tylko prywatny. Bardzo dużo osób przyjechało z małych miejscowości, wiosek. Ludzie są zadowoleni, bo podnoszą praktyczne umiejętności
Jest Pani osobą bardzo doświadczoną w branży. Czy zainteresowanie tanatokosmetyką, tanatopraksją jest większe i z dobrem dla branży?
– Jest większe i na pewno świadczy o profesjonalizmie tych firm , które decyduja się na podnoszenie kwalifikacji swoich i swojego personelu .Wydaje mi się, że jest dobre dla branży, przez to, że ciało jest dobrze przygotowane do pochówku. Może w dużych miastach, gdzie pogrzeby odbywają się nieraz „taśmowo” i nie ma tradycji czuwania przy zmarłym
i nie ma nieraz czasu na spojrzenie na zmarłego, jest trochę inaczej.
Natomiast tam, gdzie rodzina życzy sobie pożegnania przy otwartej trumnie i chce utrwalić w pamięci wizerunek osoby zmarłej, to ma dobre i szczególnie ważne znaczenie dla branży.
Przecież teraz zakład pogrzebowy nie zajmuje się wyłącznie dostarczeniem trumny , przygotowaniem wieńców i przewiezieniem ładnym karawanem ciała. Potrzebny jest pełen profesjonalizm polegający między innymi na właściwym przygotowaniu ciała , nawet tego , które jest już w „trudnym” stanie.
W innych kulturach przygotowaniem ciała do pogrzebu zajmują się osoby najbardziej szanowane i cieszące się największym autorytetem w danej społeczności. Tak więc ta praca powinna być również swojego rodzaju misją , a nie tylko pomysłem na bussines. Tego zawodu nie można wykonywać bez ciągłego dążenia do perfekcji . W tej branży , tak jak i we wszystkich innych – żeby być profesjonalistą należy się stale dokształcać.
Poza tym jesteśmy teraz rozrzuceni po kraju, po świecie. Mnóstwo ludzi się przemieszcza, jedzie na wakacje, za granicę i okres oczekiwania na pochówek się przedłuża. Trzeba czekać, aż na pogrzeb przyjedzie reszta rodziny. To też się zmieniło.
Bardzo zmieniło. Choćby i dlatego, że masa ludzi pracuje za granicą.
Zanim przyjadą, mógłby być kłopot z pokazaniem zmarłego, tym bardziej osobom, które nie widziały go kilka lat.
Zatem wzrasta świadomość właścicieli małych zakładów pogrzebowych odnośnie przygotowania zmarłego?
– Z pewnością. Czasem, gdy ktoś fachowo przygotuje zmarłego, szczególnie kogoś znanego i jeszcze zrobi to gratis, i inni zobaczą jak to jest zrobione, to potem o wiele łatwiej pójść za tym przykładem i proponować usługę innym osobom.
W sumie to napawa optymizmem, nie tylko z Waszego punktu widzenia, bo więcej specjalistów- to dla firmy większa sprzedaż środków, ale podnosi się ogólna kultura pogrzebu.
– Tak jest. Poza tym to są zabiegi higieniczne, co zawsze podkreślał nasz były szef pan Jacques Marette , który ideę tanatopraksji wprowadził po II –ej wojnie światowej do Europy kontynentalnej. Przy temperaturach, które mamy w tej chwili( ponad 30 stopni, początek sierpnia- przyp. JK.) wystarczy parę godzin wystawienia i wiadomo, co się dzieje z ciałem zmarłego. I w tym momencie jest to bardzo ważne działanie zabiegu higienicznego, bo ciało nie jest już nośnikiem takiej ilości bakterii. Pochówek jest spokojniejszy.
Czy szkolenia kończą się jakimś formalnym egzaminem?
– Jest egzamin wewnętrzny, są kolokwia, zaliczenia. My przygotowujemy materiały szkoleniowe. Każda z tych osób musi umieć wykonać rozmaite czynności. Po zakończeniu kursu otrzymuje się certyfikat o szkoleniu w danej dziedzinie.
A czy Wy jako firma szkoląca też macie szkolenia podnoszące Wasze kwalifikacje?
– Zarówno Ireneusz Migdał, jak i Piotr Bartczak którzy prowadzą szkolenie, podwyższają swoje kwalifikacje cały czas. Od nas do Francji wysłane były na samym początku trzy osoby: dr Krzysztof Dach, mgr Ireneusz Migdał oraz ś.p. Piotr Sosnowski.
Na świecie, co rusz ktoś szuka nowych rozwiązań, ale tu prochu się nie wymyśli. Były rozmaite eksperymenty z dziwnymi płynami ekologicznymi, ale nic z tego nie wyszło i dalej stosuje się środki na bazie formaldehydu, tak samo zresztą jak w całej patomorfologii.
Rewolucji w tej materii nie będzie.